Przyznaję się, że dość długo nie doceniałam tego jednego z największych parków miejskich Europy . Bo co to za park, myślałam sobie, skoro samochody po nim jeżdżą. Co to za park, dodawałam, gdzie drzewa są gdzie nigdzie. Od czasu gdy kilka miesięcy temu zamieszkałam w sąsiedztwie parku, bywam w nim częściej i doceniam go coraz bardziej. Lubię Phoenix Park. Na dodatek kryje on tyle ciekawych miejsc, o których kiedyś nie miałam pojęcia. Może kiedyś się zbiorę i je krótko państwu przedstawię (sporo ich, sporo). Dziś, tylko chciałam tym z państwa, którzy nie znacie parku, przedstawić jego “rdzennych mieszkańców”
Zawsze całym stadem się przemieszczają i można je spotkać w różnych częściach parku. Nie noszę aparatu ze sobą idąc do parku bo zazwyczaj bywam tam ze względów “zdrowotnych” czyli poruszać się więc aparat nijak mi nie pasuje. Zawsze wtedy “spotkam” parę na tandemie albo rodzica z dzieckiem na starodawnym rowerze zwanym bicyklem (wiecie państwo taki z jednym kółkiem wielkim a drugim małym) albo osoby grające w polo na segwayach. W końcu raz wzięłam aparat, tak na wszelki wypadek. Pogoda co prawda nie była najlepsza, ale za to kogo spotkałam…
<
Moze Cie tez zainteresowac | ||
![]() |
![]() |
![]() |
Barranco… | Znikający świat | Grudniowy Limerick |
Niesamowite! 🙂
…i piękne;-)
Rewelacja.
Witam
Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, jest fantastyczny.
Mam jednak jedno “ale” – to nie są sarny tylko daniele.
Sarna jest o wiele mniejsza i ma zdecydowanie inne poroże.
Pozdrawiam
Magda
Dziekuje
Piękne stworzenia. Park też prezentuje się zacnie 🙂
o proszę, fajnie sobie paradują:)
powiem szczerze, że więcej niż paradują. Jak zabrały się do biegu to ja też…ze strachu że mnie stratują 😉
Nie tylko Ty wychodzisz na spacery. Sarny… tfu! daniele też doceniają uroki tego miejsca:)
W moim miejskim parku też jest trochę zwierzaków, które można obejrzeć przez siatkę. Jest to niesamowita atrakcja dla dzieciaków, ale i dla dorosłych. Gdy odwiedza się takie miejsca, to docenia się ich wartość.
a widzisz..te sarny…tfu! daniele to nie są tu przez siatkę tylko “luzem”. Można je chyba nawet pogłaskać.. trzeba chyba tylko biegać jak Bolt 😉
-fajnie ,one się nie boją;-)
takie pół oswojone są 😉
😉
Super fotki. Pozdrawiam, lecz bez echa…
dziękuję Piotrze. Ja Cię też pozdrawiam i odpowiadam na każdy Twój komentarz! Naprawdę 🙂
Mieszkało takie stado w zagrodzie “po sąsiedzku”, ale pewnego dnia poooooszło w las… Kilka sztuk udało się złapać, szkoda że nie wszystkie, bo podobno mają niewielkie szanse na samodzielne przeżycie “na wolności”.
Ty lepiej powiedz kogo nie masz w sąsiedztwie. Jak wrzucisz fotki lwa siedzącego nad kluskami śląskimi i z lechem w ręku to też się nie zdziwię 😉
można podejsc blisko? nie uciekaja? 🙂
ja zbyt blisko nie podchodziłam bo jednak czułam respekt przed takim stadem. Ale gdy tam byłam, pewien pan podszedł bardzo blisko i rzucałam im coś do jedzenia…może więc on jako “przyjaciel z żarełkiem” może???
zatem wezme cos jak przyjdzie mi odwiedzic Phoenix. Tylko czym możma przekupic? Salatką? Kielkami? Czy jakims stekiem? 🙂
żaden Irlandczyk płci męskiej nie pogardzi stekiem 😉
Nie wiem czy jezdzisz przez park noca- to jest niesamowite:) Daniele czy jelenie czy jak im tam stoja przy poboczu i sie patrza. Dwa razywidzialam pare wybiegajacych z bramy na N4 i biegnacych w kierunku miasta chodnikiem.
czasem mi się zdarza ale nie lubię. Boję się i tyle. Przemykam wtedy szybko i nie szukam danieli ani tym bardziej jeleni 😉