Weekendowy Irish Times ma zawsze w swoim dodatku jakąś trasę wspinaczkową lub spacerową. Każdego tygodnia skrzętnie wyrywam kartkę z trasą z nadzieją, że się kiedyś nią przejdę. Te trasy w pobliżu Dublina rzeczywiście mi się udaje przejść. Raz gazeta polecała trasę położoną w Lucan w parku St Catherine’s. Trasę zachwalano jako prowadzącą przez rzadko spotykany w Irlandii starodrzew (prawie jak puszcza panie!). Ale trochę w tym gorzkiej prawdy się kryje, kiedyś Irlandia bogata w lasy, dziś ich prawie wcale nie ma. Spacery po górach, torfowiskach, łąkach bardzo proszę…ale po lasach to już rarytas. I do tego lasach ze starymi drzewami…tyle szczęścia naraz. Trasa którą polecano to Woodland Walks i jest trasą pętlą.
Prowadzi ona najpierw do końca lasu wzdłuż rzeki Liffey, aby wrócić wąską ścieżką po krawędzi wzgórza . Na wąskiej górnej ścieżce jest zakaz jazdy na rowerze, co jest zresztą zrozumiałe bo ścieżka nie dość, że wąska to i jeszcze kręta, i gdyby rowerzysta wyjechał nagle zza zakrętu…a gdyby tędy przechodziła wasza matka…
Trasa ma chyba około 5 km i widać że jest dość popularna wśród tambylców. Spotkaliśmy dużo osób biegających, spacerujących wyczynowo jak i relaksacyjnie z małymi dziećmi. A na koniec pojechaliśmy na lunch w Maynooth do knajki którą śmiało polecam… jedzenie pszepyszne a deser orgasmic 🙂
Zapomniałabym, knajpka nazywa się Avenue Cafe.
Ale ładnie 🙂
zapraszamy jak czas wizyt zza morza u Was i u nas się skończy 🙂
z przyjemnością 🙂 uściski for all xxx
Pięknie. A co to za orgazmiczny deser? Narobiłaś mi smaku na noc.
w sumie nie wiem o co koleżance chodziło (bo to od koleżanki zapożyczone hasło) ale chyba nie było to związane ze smakami na noc tylko na coś słodkiego 😉
Ja właśnie coś słodkiego miałam na myśli. 🙂 Chociaż ja generalnie raczeni nie-słodka jestem, ale po takim opisie ślinka mi poleciała. 🙂
Miły spacer, pełen wszelkich możliwych atrakcji: las, strumyk, łąka i jeszcze na dodatek dobry deser na zakończenie 🙂
To prawda. I zaraz na rogatkach Dublina. Ten deser widze intryguje jednak najbardziej 😉
W tej Irlandii i Anglii, które kiedyś były jednym państwem wycieli lasy, by Robin Hood i jemu podobni nie mieli schronienia. Las Sherwood jest tylko wspomnieniem… niestety. Dobrze, ze w Polsce lasów mamy dostatek i wystarczy oddalić się kawałek za miasto, by nacieszyć się obecnością drzew.
W Anglii jak I w Irlandii Polnocnej maja jednak wciaz duzo wiecej lasow niz w Republice
Ale numer! Mieszkam obok i nie wiedziałem! Niemalże byłem wszedzie w Irlandii a we własnym Parku nie… Ech.
🙂 Pozdrawiam bardzo
Najciemniej pod latarnia Piotrze. Polecam Wam ten spacer jak tylko przestanie padac. 😉
Przyjemny park, ostatnie miejsce, gdzie przeszedłem się z psami i moją ex 🙂
Nie wiem teraz czy to dobrze czy zle ze przywolalam wspomniana?
Wygląda przepięknie. Tu w Norwegii wszyscy biegają więc zakaz jazdy na rowerze raczej nie stanowi dla nikogo problemu zapewne jak i tam : ) Swietnie wybrać sie na taki spacer od czasu do czasu : )
w Irlandii dużo osób jeździ na rowerach hobbistyczno – wyczynowo i można ich własnie spotkać w różnych lasach, górach itp Ale biegaczy też sporo 🙂
Niedawno wyczytałem, że zalesienie Polski jest o 10 procent większe niż w 1945r. Dla polepszenia statystyki prawdopodobnie policzono wszystkie tuje w ogródkach przydomowych, hahaha. Boże, jak ja bym chciał trafić kiedyś na prawdziwy las, a nie miejsce wyrębu drzewa.
A w swoich stronach nie masz prawdziwych lasow? Zawsze mialam wrazenie ze tak. (Przez zdjecia) 😉
a były, były. Teraz to miejsca wyrębu drewna
mega fajnie trasa wygląda 🙂