Kilka miesięcy temu głośno w mediach się zrobiło o tym, że Irlandia oficjalnie opuściła program tzw tutaj „bailout”, w którym MFW, Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny (tzw. trojka) pożyczyły jej łącznie 67,5 mld euro w ciągu trzech lat.
My w Irlandii pamiętamy co było przyczyną kryzysu, ale czy ktoś jeszcze w innych krajach pamięta? Zaczęło się mniej więcej w roku 2008 kiedy to irlandzkie banki nie były w stanie już więcej pożyczać od innych banków a nerwowa reakcja na tą sytuację sprawiła że kto mógł masowo zaczął z nich wyciągać swoje depozyty. Irlandzki rząd nie chcąc dopuścić do zapaści systemu finansowego kraju zagwarantował wsparcie wszelkich zobowiązań banków. Mimo tego a może dlatego, inwestorzy zaczęli się wycofywać gdyż zdawali sobie sprawę że rząd irlandzki wziął na swe barki zbyt ogromne zobowiązania. Aby zapobiec dalszym ucieczkom pieniędzy, inwestorów i popadaniu w dziurę długów bez dna, rząd irlandzki przyjął pomoc finansową w wysokości 67,5 miliardów euro.
No co, między innymi, poszły te pieniądze…lub raczej do kogo:
32 miliardy do Anglo Irish banku
16 miliardów do banku AIB
5,4 miliarda do Irish Nationwide Society
4,7 miliarda do Bank of Ireland
4 miliardy do Irish Life Permanent
Następnie sektor budowlany zaczął zwalniać tysiące ludzi i ( co zresztą logiczne) to nie tylko pracowników fizycznych. Moich dwóch znajomych architektów straciło w tym czasie prace. (jeden wyjechał do Manchesteru a druga do Hiszpanii). Bezrobocie wzrosło do 15 % w roku 2012 a pewnie byłoby większe gdyby ludzie nie wyjeżdżali za granicę. Prace budowlane ustały a banki przestały pożyczać. Czarna przyszłość malowała się coraz bardziej rozpaczliwie.
Ceny domów rosły nieustanie od roku 1995 by w 2007 roku osiągnąć niesamowicie wysoki ceny. Średnia cena domu w roku 1995 wynosiła 100 tysięcy by w 2007 kosztować 370 tysięcy (mówimy o średniej krajowej, nie dublińskiej oraz o przeciętnym domu czyli z 3 sypialniami). W 2008 ceny zaczęły spadać na łeb na szyje, schodząc do połowy ceny w roku 2010 czyli około 200 tysięcy. W chwili obecnej mówi się, że ceny się stabilizują w Dublinie jednak zaczęły znów rosnąć i to sporo – są dzielnice gdzie ceny wzrosły o 25 %. Dziś w Dublinie aby kupić dom w lepszej dzielnicy trzeba liczyć się z wydatkiem od 350 tysięcy w bardzo dobrych od 450 tysięcy (i to najczęściej w tej cenie są to domy wymagające mniejszego lub większego remontu). Poza Dublinem w małych miasteczkach można kupić piękne duże domy po 120 tysięcy.
Ale wracając do tematu, ludzie zaciągnęli niesamowicie wysokie kredyty na te mega drogie domy bo banki dawały kredyty na lewo i prawo. Gdy zaczął się kryzys i ludzie tracili pracę nie mogli spłacać kredytów a domu też nie bardzo sprzedać i zmienić na mniejszy lub w tańszej dzielnicy bo przecież ceny spadły o 50% i ludzie wpadli w spirale długów tzw negative equity czyli majątek ujemny. Od czasu do czasu słychać o przejęciach przez banki tych domów których kredyty nie były spłacane.
Już wam cierpnie skóra…idziemy dalej. Ponieważ transakcji kupna sprzedaży było coraz mniej na rynku nieruchomości, odsłoniło to słabe strony systemu podatkowego Irlandii którą zawsze cieszyła się sławą kraju który nie ciągnie kasy z podatków. Ale nie wpływało nic do kiesy z tytułu podatku od wzbogacenia (capital gains) czy od podatku od kupna nieruchomości (tzw stamp duty). Państwo zaczynało się pogrążać w coraz większym deficycie.
Wtedy przyszli wybawiciele lub też znienawidzeni finansiści (jak kto woli) czyli „Troika” – Komisja Europejska, Europejski bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy i sypnęli groszem w sumie dając 65,9 miliardów a do tego dorzuciły się też trochę Wielka Brytania, Dania i Szwecja.
Na dzień dzisiejszy dług narodowy wynosi 172 miliardy euro. Gdybyśmy chcieli go spłacić dziś każdy podatnik musiałby zapłacić 79, 700 euro.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni i banki będą spłacać to co państwo im dało przez wiele lat, ale na początku grudnia usłyszeliśmy dobra nowinę: Bank of Ireland ma już finansowa możliwość oddania państwo połowy pieniędzy i zrobi to do końca marca 2014 (dziś mija termin, czekam więc co będzie w mediach wkrótce na ten temat).
Więcej tu
Aby zacząć zwracać długi rząd obciął wydatki, podniósł podatki i wprowadził nowe: np podatek od nieruchomości wobec którego były spore protesty, a woda do tej pory bezpłatna (tak, tak!) będzie płatna od roku 2015.
Premier Enda Kenny, który i tak nie cieszy się zbytnio popularnością i uważany jest za takiego prostego chłopka roztropka, wygłosił orędzie do narodu gdzie nie mydląc oczu powiedział że jest ciężko i będzie ciężko jeszcze przez wiele lat. Media podsumowały to jednak następująco: cierpcie rodacy dalej, i dalej zaciskajcie pasa i ponoście konsekwencje poprzedniego życia ponad stan.
http://www.irishtimes.com/news/politics/kenny-warns-now-not-the-time-to-change-course-1.1628928
Trzeba przyznać że Irlandczycy mężnie znoszą recesje i kryzys w porównaniu do Grecji czy Hiszpanii ale w sumie nie jest on tak odczuwalny jak w tamtych państwach. Jakby nie było bezrobocie jest tylko 13 % (!!!) a dużo się dzieje na rynku pracy i przyciąganiu zagranicznych i nie tylko firm do Irlandii o czym pisałam tutaj…
Tymczasem rząd ma kolejnym problem, i próbuje przezwycieżyć kolejne kryzysy. Najnowszy związany jest z tutejszą policją..
Zdjęcie przedstawia pomnik ofiar Wielkiego Głodu (The Famine Memorial) znajdujący się przy Custom House Quay w Dublinie.
Notka napisana w marcu dla Blogerzy ze Świata
Już myślałam, że mam deja vu, a przecież czytam tamten światowy blog :* ściskam sobotnio. Deszcz tak samo pada, z recesją, czy bez. 🙂
U nas piekne slonce. Oby takie jutro bylo 😉
trzymam kciuki 😀
Niedawno o tym rozmawialiśmy, więc nie będę się powtarzał a powiem tylko – wszystko jak po sznurku a wręcz zgodnie z planem… Kryzys jest strasznie przewidywalny tak jak spirala długu, która dopiero się tak naprawdę zaczęła nakręcać. Sygnały ostrzegawcze (bailouty i przekraczanie kolejnych procentów długu państwowego sektora do PKB) zostały przez decydentów zbagatelizowane. Unia bankowa zbliża się wielkimi krokami i jest się jeszcze za co zadłużać a ludność Europy ma na kontach biliony EURo do zajumania w stylu cypryjskim. Będzie się działo 😉
tak książkowo to idzie znów. Pożyjemy, zobaczymy. Naiwnie wierzę, że może nie będzie tak źle i że ludzie uczą się na błędach, ale może po prostu za bardzo wierzę w ludzkość? 🙂
Wiara w ludzkość to piękna ale i ryzykowna sprawa… Niestety w tym wypadku mało racjonalna. Ale kobiety tak już mają. Potrafią być pięknie nieracjonalne… (tylko ryzyko mi nie pasuje 😉 )
PS. “bezpłatna woda”? WTF?
no już nas sporo kosztowała ta “bezpłatna woda” http://mikasia.wordpress.com/2014/01/20/ach-ci-konsultanci-politycy-i-irish-water/
wkrótce i tak zaczniemy za nią płacić 🙂
Przecież płacicie cały czas 🙂 Podatki za które utrzymuje się całą infrastrukturę, dystrybucję, administrację, uzdatnianie – to pieniądze z waszej (podatników) kieszeni… Nie ma nic za darmo 😀 Co najwyżej deszczówka
No wlasnie o tym mowilam 😉
aaa jak tak to w porządku… pardon my ignorance 😛
To nie ignorance…to szybkie skrotowe czytanie I ..pisanie 😉
a to nie to samo? 😉 Aaaa bo piszesz tak poważnie bez cudzysłowiów i “oczek”, że ciężko cię wyczuć czy żartujesz czy ki pies… Przyznałem się więc już się nade mną nie znęcaj 😛
bo to jest właśnie problem ze słowem pisanym, często można opacznie zrozumieć czyjeś intencje. Powtarzaj za mną: “autorka W Krainie Deszczowców” nie należy do najpoważniejszych i najbardziej nadętych blogowiczów, nawet gdy nie puszcza oczek ani nie używa cudzysłowów. (bywają ciut bardziej poważniejsi od niej)
Nieeee… serio? ufff 😉
no przykro mi że musiałam Cię rozczarować 🙂
oj bo mnie rozczarujesz 😀
bardzo ciekawa notka Kasiu .. prawdę mówiąc w Stanach więcej słychać o wielkim bezrobociu w Hiszpani, Portugalii i Grecji .. nikt jeszcze nic lepszego nie wymyślił niż wolny rynek ale ma on swoje dobre i złe strony .. to samo było w Stanach, że banki w pogoni za zyskiem dawały olbrzymie pożyczki nawet bez udziału własnego .. stąd te astronomiczne abstrakcyjne ceny nieruchmości co było po prostu bezmyślne .. ale potem i tak podatnik ich ‘uratuje’ to jest właśnie problem bo nauka idzie w las ..
a wiesz ja myślę, że ‘stamp duty’ jest bez sensu bo jest barierą dla płynności rynku to takie krótkowzroczne myślenie..i właśnie lepszy jest coroczny podatek ..
..no a jak coś jest za darmo to nikt o to nie dba :^) .. ‘czy się stoi czy się leży’ wszystkich doprowadziło do ruiny
.. myślę, że Irlandia sobie dobrze poradzi bo inwestycje będą zawsze napływały .. miliony na diasporze mają wielki sentyment do Zielonej Wyspy .. to banalne ale często takie sprawy są równie ważne jak ekonomia :^)
Dziękuję. oj jak z tą miłością diaspory jest to wiemy bardzo dobrze (i jak to się pięknie przekłada na finanse). Pisałam też o tym w przy okazji dwóch innych notek:
http://mikasia.wordpress.com/2013/04/05/the-gathering-ireland-2013/
http://mikasia.wordpress.com/2013/12/10/best-country-for-business-ireland/
Tymczasem w Polsce biednie i miło. Dookoła coraz więcej sfrustrowanych zachodniaków co chcą mieć wiele za niewiele 🙂 A biedny Polak ze spokojem i chlebem z masłem pyta: Ale o co chodzi? Przecież góry mam za oknem, zdrowe jedzenie od zawsze, do LIDLA dojeżdżam busem, paszport mam, złotych okularów nie lubię a klimat Majorki jakoś mi nie odpowiada 🙂
Jakiś ten kryzys nadmuchany…w POLSCE ZAWSZE BYŁ KRYZYS…więc żaden kłopot!
No może tylko zmiana RZĄDÓW….
Ktoś nam obiecywał, ze będziemy drugą Irlandią. Dzięki okolicznościom i zwykłemu niedotrzymywaniu przez polityków słowa na szczęście się to nie udało. Pamiętam, jak jeżdżono na Wyspy i zachęcano młodych do powrotu do kraju. Nie wrócili, bo nie mają do czego.
Człowiek ma jednak taka naturę, że ma nadzieję. A jak ma nadzieję, to chce mu się chcieć. Amen.
Troche jakbym o Hiszpanii czytala…
Jak dobrze, że ja kredytów i zapożyczania się unikam jak ognia….
nie zawsze da się radę. Domu nikt nie kupi za gotówkę w dublinie 😉