Ponad miesiąc temu na Deszczowym fejsbuku zaprosiłam Was do zabawy na dokończenie myśli “Dublin to…”
Podzieliliście się ze mną bardzo ciekawymi i muszę przyznać też, że czasem skrajnymi opiniami. Co ciekawsze, ten post jak do tej pory jest najczęściej czytanym postem na moim fejsie czyli duże zainteresowanie i pewnie też emocje wzbudza. Ponieważ takie rozmowy na fejsie giną przytaczam Wasze wypowiedzi poniżej. Bez moich odpoiwedzi na nie, bo chcę przedstawić tym razem Wasze zdanie a nie swoje.
Malgorzata: stolica.Miasto Joyce, z najpiękniejszą biblioteką w Trinity, mnóstwem parków, barów, restauracji, z uśmiechniętymi ludźmi, dobrym piwem, z zamkami. Dla mnie Dublin, to raczej miasto odwiedzin i zwiedzania, śmierdzi jak w każdej stolicy, jednak Aten w tym względzie żadna stolica nie przebije. Aaa i blisko do morza, do domu, do córki, do Ciebie
Dorota: to miejsce jednych z najpiękniejszych moich wakacji
Monika: Tygielek akcentów, tubylców, culchies i przybyszy z dalsza, pogody zmiennej acz nigdy nie agresywnej, przyzwyczajenia sie do faktu, ze “love” to najwyrazniej Twoje imie, bo wszyscy sie do Ciebie tak zwracaja. (ja: nastawia to pozytywnie?) Tak, a szczególnie, jesli do kompletu kolejna spotkana osoba zwróci sie do czlowieka per “sunshine”. Co gorsza: człowiek się nim zaraża (takim podejściem) i zaczyna podobnie traktować innych
Kuba: świetna atomosfera w pubie. … nie byłem… ale z kimkolwiek nie rozmawiałem… mówił mi tak… nie byłeś w Pubie w Dublinie… to znaczy, że byłeś w zwykłym Pubie… gdyby powiedziało mi to kilka osób… pomyślałbym… zauroczeni… ale jeśli mówi mi to przeszło 95% osób… to nie mogę im nie zaufać
Viennese breakfast:Piwo i fajni ludzie – znałam 3 Irlandki z Dublina. Były zwariowane i można z nimi było konie kraść.
Zenon: Zadupie Europy?
Agnieszka: Eh Zeniu… nie jest tak zle!!! Juz tak nie narzekaj
Ja: Zenon gdzie mieszkasz?
Tytooz: Strzelam – Radom?
Zenon: Mieszkam oczywiście w Dublinie 😉
Czesław: Lublin z błędem… 🙂
Ewa: Fakt! Oba miasta są dla mnie ważne – jedno jest miastem wakacji dzieciństwa, drugie – wakacji późnego dzieciństwa
Bartłomiej: Dziura
Alicja: Mosty ładne
MyCarlow: największe miasto w Irlandii, mnóstwo ludzi na ulicach, duże zagęszczenie zabytków, mostów, pomników, atrakcji turystycznych, a w związku z tym wszędzie mnóstwo turystów z aparatami, kamerami, warto pojechać pozwiedzać.
Aga Nuno Somewhere: Guiness i Temple bars… a personalnie, to zamieniłabym Galway na Dublin chyba bez mrugnięcia okiem
Ka: Zaścianek Europy 🙂
Ewa: Najlepsze (każde bo było ich już sporo) wakacje!
Łukasz: Zdyblowany Dublin
Casper: Dziura i syf w centrum
Monika: Nawet syfiate północne centrum, mimo, że ogólnie straszy, ma kilka plusów. Od kafejek na Quays po Cill Airne prawie w dokach, jest Hugh Lane i King’s Inns z Broadstone, jest kącik szumnie zwany Italian Quarter, Nealons, PantiBar i Foam Cafe, jest Abbey i Gate, jest Brew Dock i mniej lub bardziej ukryte autentyczne puby okolic Talbot St. (jako kontrast dla skomercjalizowanych knajp Temple Bar), w odległości spaceru jest Smithfield i Fairview.
In Dublin's fair city, where the girls are so pretty
I first set my eyes on sweet Molly Malone
As she wheeled her wheel-barrow
Through streets broad and narrow
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
Alive, alive-O! alive, alive-O!
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
She was a fish-monger, but sure 'twas no wonder
For so were her father and mother before
And they each wheeled their barrow
Through streets broad and narrow
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
Alive, alive-O! alive, alive-O!
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
She died of a fever, and no one could save her
And that was the end of sweet Molly Malone
But her ghost wheels her barrow
Through streets broad and narrow
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
Alive, alive-O! alive, alive-O!
Crying cockles and mussels, alive, alive-O!
“Dublin to z balladami kram” 😉
Usmiechnąłem sie przez Czesława ale gdybym miał sie utożsamic z którąś opinią to obie autorstwa Moniki / Monik są mi najbliższe. Uwielbiam to miasto, daje mi oddech, inspiruje, niesie, wyzwala usmiech i spontan. Również jako rowerzysta czuję się cudownie w tej stolicy.
To ja dodam moje 3 grosze. W Dublinie spędziłam uroczy weekend i kojarzy mi się to miasto przede wszystkim z alkoholem. Dla czego? Bo odwiedziliśmy Guinessa i Jamesona i z każdego napotkanego pubu rozbrzmiewała “pijacka” irlandza przyśpiewka. Nawet Wilde w parku i Joyce na ulicy mieli lekko przyćmione oczy (stawiam na wiskey). Czy mi się podobało? Pewnie! Lubie alkohol za jego smak i wyrachowanie. Na pewno jeszcze kiedyś wrócę do Dublina
to świetnie! I skoro zaliczyłaś już Guinnessa i Jamesona to będziesz mogła poznać inne piękne miejsca Dublina czy okolic (szczególnie te nadmorskie) a picie zostawisz sobie na wieczór 🙂
“Dublin to z balladami kram” 😉
Usmiechnąłem sie przez Czesława ale gdybym miał sie utożsamic z którąś opinią to obie autorstwa Moniki / Monik są mi najbliższe. Uwielbiam to miasto, daje mi oddech, inspiruje, niesie, wyzwala usmiech i spontan. Również jako rowerzysta czuję się cudownie w tej stolicy.
lubisz poetycko zaskakiwać 😉
To ja dodam moje 3 grosze. W Dublinie spędziłam uroczy weekend i kojarzy mi się to miasto przede wszystkim z alkoholem. Dla czego? Bo odwiedziliśmy Guinessa i Jamesona i z każdego napotkanego pubu rozbrzmiewała “pijacka” irlandza przyśpiewka. Nawet Wilde w parku i Joyce na ulicy mieli lekko przyćmione oczy (stawiam na wiskey). Czy mi się podobało? Pewnie! Lubie alkohol za jego smak i wyrachowanie. Na pewno jeszcze kiedyś wrócę do Dublina
to świetnie! I skoro zaliczyłaś już Guinnessa i Jamesona to będziesz mogła poznać inne piękne miejsca Dublina czy okolic (szczególnie te nadmorskie) a picie zostawisz sobie na wieczór 🙂
nie zmieniłam zdania… kiss
no ja myślę! 🙂
Moja ulubiona balada Molly Malone.
to była chyba moja pierwsza poznana irlandzka pijacka przyśpiewka 🙂