Piątek, 29 lutego 2008
Późnym popołudniem wysiadłam z samolotu na dublińskim lotnisku. Kupiłam kartę telefoniczną i poszukałam przystanku autobusowego, który zabierze mnie do centrum. Z przystanku pociagnęłam za sobą jedną walizkę, pytając co chwilę przechodniów gdzie jest Baggot Street – tam miałam zapewnione mieszkanie na pierwszy miesiąc. Znałam wtedy w Dublinie jednego Irlandczyka. Mówiłam, że przyjechałam chyba na rok.
Sobota, 28 lutego 2015
Leczyć będę pewnie kaca po piątku kiedy to późnym popołudniem po pracy planuję iść prosto do pubu na imprezę na której zapowiedziało się 130 osób z tejże pracy. Nie jest to nawet połowa współpracowników ale wszystkich znam. Oni wszyscy znają mnie lepiej lub gorzej ale wszyscy potrafią poprawnie wymówić moje imię (i zapisać też). Będę tam jedyną nie Irlandką. Po imprezie, z koleżanką która mieszka kilka ulic dalej, pojedziemy do domu razem taksówką zrzucając się na rachunek. Zawsze tak robimy.
Siedem lat temu mówiłam, że przyjechałam chyba na rok. Nadal mam ten sam numer telefonu z tej karty telefonicznej kupionej 28 lutego 2008 na dublińskim lotnisku.
Można powiedzieć że już nie jesteś “zielona” 😉 ale na inny sposób już tak (jak Irlandia)
to w temacie zieleni (skoro juz tak wiosennie sobie rozmawiamy) to wypada mi dodac ze grass isn’t always greener…;)
but is always like it should to be 😉 (mam nadzieję że poprawnie to ująłem “in inglisz” )
niech będzie 🙂 Moje anglistyczne oko się krzywi ale moje zirlandszczone się uśmiecha 🙂
popraw mnie proszę… sam się chętnie dokształcę jak by to było prawidłowo (mówię poważnie)
na początek wywal “to” po “should” 😉
dzięki… i już będzie git?
niech będzie 😉
dzięki… ale jak mnie kto gdzie kiedy wytknie że jeszcze nie tak coś powiedziałem będzie na Ciebie… remember! 😉
przecież powiedziałam że niech będzie a nie że jest super! 🙂 Ale spoko, zwalaj! Zamieszki w Północnej to też ja? 😉
A ja nie powiedziałem że ma być super ehhhh…. 🙂
Zamieszki? hmmmm …To trzeba będzie sprawdzić 😉
No i tak to jest…
samo zycie 😉 Nie wiemy co jest nam pisane..
Dwa lata góra planowałam.. dziewięć lat temu. Mam nadzieję, że kac nadmiernie Ci nie dokucza 🙂 x
tak, jakoś tak zdarzyło nam się wpaść w jakąś dziurę czasową. Kac nie był tak zły dzięki, w pewnym momencie przerzuciłam się na wodę co każda z osób która to zauważała mówiła mi że jest tym moim czynem “disgusted”. Sama byłam pod wrażeniem swego dojrzałego zachowania. Na innych polach mało dojrzale za to się zachowuję więc balans jest zachowany 🙂
No i nie ma co zmieniać skoro jest dobrze. Gratuluję, że potrafiłaś oswoić swoje nowe miejsce na ziemi.
dzięki, chociaż myślę, że to oswajanie było obustronne.
Trochę ten rok się wydłużył i chyba będzie nadal trwał, na czym i my, czytelnicy zyskujemy mogąc dzięki Tobie poznawać Zieloną 🙂 Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy 🙂
dzięki wielkie. Tak wydłużył się i póki co dalej będzie 🙂
I dobrze 🙂
Zawsze myślałam, że jesteś w Irlandii dłużej ode mnie, a ja przyjechałam tu 24 dni wcześniej od Ciebie. Z tym, że ja przyjechałam tu na 5 dni. Zatem i 5 dni i 1 rok są równie elastyczne na Zielonej
nigdy tego nie ukrywałam – jest wpisane w zakładce “o mnie”. 🙂 Tak, czas tu płynie jakoś inaczej czy powietrze inne? 🙂
Znam z autopsji to nastawienie na tymczasowy pobyt. Moje Pierworodne Szczęście w 2008 poleciało tylko na dwa lata, by dokończyć studia w ramach wymiany i tak jej zeszło do dzisiaj. Wybranek od serca jest Anglikiem i nic nie wskazuje, by to, a tym samym adres zamieszkania na powrót zamienić na polski. Jak mawia klasyk: Sorry, takie mamy czasy!
ano Caddi przyzwyczajaj sie do czestych lotow i pobytu na lotnisku 😉
Urocza historia 🙂
ech, czas tak szybko leci, dlatego warto doceniac kazdy moment! 🙂
Nawet mi nie mow. To straszne jak “time flies” 😉
A u mnie miało być dłużej i chyba nawet roku nie będzie ;), ale ja to jestem wybredna i nadal szukam swojego miejsca 🙂
czyli odwrotnie niz u mnie. Zycie caly czas zaskakuje o czym przekonalam sie wiele razy i Ty pewnie tez. 🙂 Szczerze zycze Ci zebys znalazal swoje miejsce!
W 2008 roku, tyle ze we wrzesniu przyjechalam do Londynu na dwa miesiace…
uwielbiam takie historie, pelne nieprzewydywalnych decyzji i powaznych zmian. Najlepiej oczywiscie z happy endem 😉
Nic, tylko wypic za nieprzewidywalne decyzje i ich konsekwencje 🙂
to co? Kiedy robimy popijawe przez skypa? 🙂
lipiec 2005. Nie przyjeżdżałem na krótko. I tak jak przypuszczałem, tak też się stało. 🙂 Powiedz Kasiu, nigdy nie myślałaś aby rzucić Dublin w diabły i zakorzenić się gdzieś w głębi kraju, w mniejszym miasteczku? 🙂
Myślałam nieraz ale w szczególności wtedy gdy jestem na urlopie gdzieś na wsi spokojnej. Ja (z bardzo wielu względów) jednak nie nadaję się do mieszkania na codzień poza Dublinem lub na jakieś wsi spokojnej.
Ale nie męczy Cię tam wielkomiejska gonitwa? Rozumiem być tam od czasu do czasu, ale tak codziennie? Toż to musi być mordęga! Chyba, że jesteś już przyzwyczajona 🙂 Ja sam pochodzę z dużego miasta, ale 10 lat w Longford zrobiły swoje, zmieniły człowieka 🙂
Cwirku piekno Dublina polega na tym ze jest to city of villages. Tak wiec nie trzeba koniecznie odczuwac wielkomiejskiej gonitwy ale zarazem ma sie wiele mozliwosci 🙂
Miałem okazję parę miesięcy temu pracować parę dni na budowie w Dublinie (nieopodal Daniel Street (?)). Było to w miejscu, gdzie domy nie dość, że malutkie, nie powalały nowoczesnością w środku, to jeszcze tragiczne, miniaturowe podwórka z praktycznie brakiem sensownego widoku z okien. I przypuszczam, że za taki luksus trzeba w tej lokalizacji zapłacić minimum 800e/miesiąc a znając życie to przekroczyłoby spokojnie 1000. Drogo, ścisk, cieniutkie perspektywy. Pod tym względem Dublin mnie skutecznie od siebie odstrasza. Wiem, że ścisłe centrum takie jest, ale chyba cenowo za mieszkania, na obrzeżach również nie jest jakoś kolorowo? 🙂
Ale po co mieszkac w centrum (przynajmniej w tej podejrzanej I nieciekawej czesci o ktorej piszesz) gdy ma sie do wyboru kilkadziesiat villages, nie tylko na obrzezach. Tak za fajny dom w fajnej dzielnicy placi sie dzis minimum 1400.
Czyli wychodzi na to, że rodzina, sama w takim domu nie ma racji bytu. Nie przypuszczam, że zarobki są 3 razy większe niż w takim Longford na przykład? 🙂 A też mam fajny dom w fajnej dzielnicy.
No coz Cwirku powiem szczerze ze jesli myslisz ze rodzina sama w takim domu nie moze mieszkac to tak, wyglada na to ze sa te 3 razy wyzsze…;)