Podobno był dzień szczęścia niedawno. Przegapiłam, ale to pewnie dlatego że cały czas jestem szczęśliwa? 😉 Pomyślałam, że z tej okazji przedstawię Wam bardzo subiektywną listę rzeczy, które uszczęśliwiają Dublińczyków. Nie pytałam o to wprost nikogo, lista stworzona na podstawie lat obserwowania i słuchania Dublińczyków. Tylko jedna “rzecz” jest świeża, reszta to taka jakby uniwersalna, stara prawda o tych, którzy są Dublińczykami od urodzenia jak i tych, którzy przyjechali tu z całej Irlandii na studia czy do pracy i póki co zostali.
1. Nowo otwarta knajpka Tayto gdzie można kupić kanapki z chrupkami
2. Podróż do pracy gdy szkoły mają wolne (wtedy prawie nie ma korków i można się szybko przemieszczać)
3. To pierwsze piwo w piątkowy wieczór prosto po pracy.
4. Moment gdy można zjeść pierwszego w sezonie loda 99.
5. Irish fry na kaca (irlandzkie śniadanie, bardzo niezdrowe, kaloryczne, smażone, mięsne, tłuste, mega bomba cholesterolowa – ale jakiego kopa daje 🙂 )
6. Widok Dublin Bay oraz kominów Poolbeg z okien samolotu gdy się wraca z wakacji do domu.
7. Nic nie robienie i siedzenie na trawie w parku Stepehen’s Green
8. Wolne poniedziałki w ramach bank holidays.
9. Wyprawa do chippera (knajpka sprzedająca rybę z frytkami na wynos)
10. Gdy Irlandia wygrywa w rugby w jakimkolwiek meczu w ramach Six Nations
11. Barry’s tea /Herbata firmy Barry’s (pita oczywiście z mlekiem) i do tego herbatniki Digestives
12. Długie letnie wieczory
13. Spacer na plaży
14. Niedzielny obiad – Sunday roast
15. Grudniowy Dublin
A Was co uszczęśliwia?
chyba podobnie 🙂 pelny brzuszek, wolne od pracy i spacery plaza ;)))))
Czyli wszyscy ludzie sa podobni. Powinnismy wiec byc bardziej prosci w obsludze 😉
teoretycznie tak 🙂 ale …zawsze jest to ale 😉
ale co ale? 🙂
ale… nie nazywa sie tak angielskie piwo :)))))
Piwo zamienię na whiskey lub wino… a kanapki z chrupkami na chrupki 😛
i od razu pełnia szczęścia! To szczęście umieć być szczęśliwym dzięki rzeczom małym. 🙂
oooo właśnie!
Pozycja nr 3 mnie również by uszczęśliwiła. A do tego może być i szczęśliwa 7.
a jeśli można je połączyć? 7 w trakcie przerwy na lunch a potem od razu 3! Pomyśl jaka to pełnia szczęścia!
Sympatyczny tekst, ale właśnie usłyszałam, że wg najnowszych badań najszczęśliwsi są Duńczycy, Szwedzi i Finowie, my Polacy też jesteśmy ludźmi szczęśliwymi nawet przed krajami z południa Europy i przed Brytyjczykami.
cieszę się, że Ci się spodobał. Wiesz z badaniami to zazwyczaj chyba tak, że wyniki wychodzą różne w zależności co badający chce udowodnić. 🙂 No bo np Finowie mówisz, że najszczęśliwsi a ja z kolei gdzieś czytałam, że w Europie właśnie oni są najbardziej nieszczęśliwi i że mają najwyższy odsetek samobójstw i depresji i bardzo dużo piją – to wszystko z powodu ciemności półrocznej… Dodatkowo myślę, że często wesołość i szczęście uważamy za to samo. A tak przecież nie jest. Irlandczycy są o wiele bardziej weseli niż Polacy ale może rzeczywiście nie są tak szczęśliwi? Bo to że wesoły to nie od razu szczęśliwy. Chociaż trudno wyobrazić sobie, że wyluzowani, weseli i otwarci Irlandczycy są nieszczęśliwi. A Brytyjczycy? Hmm, to też zależy kto. Anglicy pewnie starają się zachowywać pozory nawet jeśli są nieszczęśliwi. Walijczycy czy Szkoci chyba mniej udają, ale może ja się kieruję stereotypami? Nie znam setek Brytyjczyków by móc tak o nich wyrokować ale Irlandczyków już tak. 🙂 (no i rozumie się, że Polaków)
To co napisałam to są jakie europejskie statystyki, a tak poza tym to… masz rację. Przy okazji mieszkam w Polsce i czuję się całkiem szczęśliwa z wyjątkiem kiedy jestem trochę mniej zadowolona, bo szczęście to często małe stany duszy, a duszę się czasami miewa – nie na co dzień – to motto na moim blogu – wg Wisławy Szymborskiej. Pozdrawiam miło 🙂
chyba nie? Duszę się ma zawsze tylko czasem nie dopuszcza się jej do głosu i stąd wrażenie może, że się je tylko czasem miewa? 🙂
Irlandczycy są weseli, życzliwi, zabawni, pomocni, różnica między nimi a Polakami jest rażąca. A w Dublinie najbardziej uszczęśliwia mnie…nie wiem, wszystko, po prostu bardzo lubię tu mieszkać.
Pozdrawiam Sąsiadkę, często tu zaglądam 🙂
O nie znałam Sąsiadki…zaraz pójdę w gości się zapoznać 🙂
Z Polakami chyba nie jest aż tak źle?? Nie od razu zbudowano Kraków ale chyba jest o wiele lepiej niż jeszcze jakieś 5 czy 10 lat temu? Lepiej tylko może nie słuchać radia lub czytać gazet bo wtedy rzeczywiście wydaje się, że ta różnica jest rażąca 🙂
Nie mam uwag personalnych – nikt mnie nie zaczepił, nie było żadnych przykrych uwag itp. Ale kilka razy wstydziłam się za rodaków, nasłuchałam się jak podpity Polak klnie jak ostatni cham w luasie, jak mamusia wyzywa dziecko w sklepie, jak sobie panowie rozmawiają o pracy/kobietach, oczywiście okraszając to wiązanką.
Mnie, konkretnie, spotkała tylko jedna dość przykra sytuacja – przed przyjazdem do Dublina rozmawiałam intensywnie z dwiema mieszkającymi tu Polkami poznanymi na forum. Doradzały, wspierały, podrzucały praktyczne rady, byłam im szalenie wdzięczna. Po przyjeździe od razu poczułam się jak u siebie, dosłownie, lubiłam tu mieszkać jeszcze zanim zobaczyłam mieszkanie, taki “strzał” od pierwszego wejrzenia. Potem przekonałam się że pasuje mi pogoda, ludzie, jedzenie, no wszystko (ale też byłam entuzjastycznie nastawiona i z natury cieszę się z każdej chwili, z drobiazgów). Moje znajome z forum nie mogły uwierzyć że mi się tu podoba, zniknęły z mojego życia błyskawicznie, potem inna forumowiczka mnie uświadomiła o co im chodziło. Przecież miałam być niezadowolona, jak one! Miałam narzekać na wieczne (no kaman, ślicznie tu i słonecznie przecież) deszcze, na ceny, a w ogóle to czemu ja nie mam dzieci?! Powinnam mieć i narzekać że przedszkola drogie, że zabawki drogie! Powinnam być nieszczęśliwa! Mój mąż powinien mnie wkurzać! I zarabiać zawsze za mało! One szukały kogoś, kto też będzie narzekał. Komu się nie spodoba mieszkanie, jedzenie, pogoda, wszystko. A mnie się podoba, jestem bezwartościową znajomą dla narzekacza i tyle.
Rozmawiałam też z inną Polką, czytelniczką bloga. Też ją zawiodłam przez to, że mi się tu dobrze mieszka, że mieszkanie ładne, że Phoenix Park blisko, że lubię owoce morza (bo ona nie), takie tam.
Zadowolone Polski poznałam/poznaję tu dwie – jedną miłą koleżankę z którą jeszcze nie udało mi się spotkać (aktualnie mam trochę zamieszania w życiu, jestem w żałobie po 3 bliskich mi osobach, straciłam ukochaną chomiczkę, towarzyskość spadła mi do minimum) no i czytam Ciebie, z dużą przyjemnością.
🙂
ja od dawna przyjmuje zasade: zero odpowiedzialnosci zbiorowej. Dlatego tez nie wstydze sie za zadnych Polakow, pijanych, chamskich czy tepakow. To jest po prostu typ czlowieka a nie narodowosc, tacy sa w kazdym narodzie i nie zamierzam sie za kogos wstydzic. Klnacych Irlandczykow, drace mordy mamusie itp sa wsrod irlandzkich scumbagow cale peczki. Unikam ich tak samo jak polskich, nie moja bajka, nie moje kolka zainteresowan, duuuuuzo ponizej mojej ligi 🙂
A te Polki o których piszesz to jest tylko przyklad tego, ze znajmomych w zyciu nie dobiera sie wedlug narodowosci tylko charakteru. Z tego co piszesz jakie one sa, zaloze sie ze gdyby gdzies Wasze drogi sie skrzyzowaly w Polsce, nigdy nie zostalybyscie kolezankami 🙂 To typ wiecznie niezadowolonych i tak naprawde pelnych kompleksow ludzi dlatego wszystko krytykuja, to im daje iluzoryczne poczucie pewnosci siebie i samozadowolenia. Omijaj takich ludzi to wampiry emocjonalne i energetyczne 🙂
Ptrzykro mi slyszec o smutnych doswiadczeniach jakie ostatnio mialas w zyciu. Mam nadzieje, ze z kazdym dniem rany bola mniej. Pozdrawiam serdecznie.
Słyszałam o tych słynnych korkach i irlandzkiej pogodzie. Ale w Belgii jest zblizona, nawet żartuje się, że belgijska pogoda jest bardziej angielska, niż w Anglii 🙂 a jak wieje lodowaty wiatr znad morza Północnego, to już całkiem glowy urywa 🙂
Co mnie uszczęśliwia? Kazdy słoneczny dzień w Brukseli, spacery po okolicznych polach z moimi trzema psami, zanurzenie sie w brukselską multi-kulti i łażenie po mieście z aparatem w ręku, podpatrywanie życia 🙂
nie znam kompletnie belgijskiej pogody więc nie porównam do irlandzkiej 🙂 Angielska natomiast bywa lepsza od irlandzkiej a już zdecydowanie miewają wyższe temperatury, ale to też różnie bywa jak to z pogodą.
Uszczęśliwiają Cię piękne chwile, świetnie że potrafisz je złapać ale też docenić. Dobrze się uszczęśliwiać i rozpieszczać, świat wtedy od razu staje się lepszy 🙂 Pozdrawiam
A mnie dzisiaj uszczęśliwia flaszeczka czerwonego wina. Ot tyle i aż tyle:-)
ale ja taki powód do szczęści bardzo rozumiem! Podpowiedziałeś mi zresztą i chyba zaraz też pójdę po lampkę aby się uszczęśliwić w niedzielny wieczór 🙂
Uwielbiam to niezdrowe irlandzkie śniadanie, z tym, że ono nie daje mi kopa, a raczej na nowo usypia z nadmiaru tłuszczu 😀 No, ale czasem można sobie pozwolić 😉
A uszczęśliwia mnie jeszcze ksiażka wieczorem w świeżej pościeli 🙂
Swieza posciel. Jak najbardziej! Tez kocham 😉
Musisz po nim od razu wyjsc w gory, klify lub deszcz. Zobaczysz jak Cie kopnie 😉
Hahah, chyba kopnie mnie do szpitala 😀
jeśli będziesz tak jeść każdego dnia przez jakieś kilak lat to chyba rzeczywiście kopnie do szpitala 😉
Oj tak, nie ma to jak napełnić brzuszek cudownie niezdrową strawą, podjeść to jeszcze lodem i w wolny dzień od pracy rozkoszować się miłymi okolicznościami przyrody. Bez względu na nację – doświadczenie uniwersalne i szalenie demokratyczne 🙂
czyli podstawowa piramida potrzeb Maslowa i tyle aby osiągnąć całkowite szczęście 😉
Mnie by mogły uszczęśliwić punkty 4, 5, 7, 12 i 13. 🙂 Holendrzy też namiętnie narzekają na pogodę. Nie dogodzisz im, albo za zimno, albo za mokro, albo za gorąco. 🙂
tak, sa pewne pynkty ktore zadowolilyby kazdego z nas. 🙂 To nie tak, ze Irlandczycy tylko narzekaja na pogode, oni uwielbiaja o niej rozmawiac, dlugo i kwieciscie. Jak to bylo wczoraj i jak bylo potem i jaki to mialo wplyw na nasz dzien, plany, podroz, jazde rowere itp 🙂
Ach, no widzisz. Holendrzy też chętnie rozmawiają o pogodzie, ale raczej wiąże się to z narzekaniem. ☺️ A tak a propos pogody, to do obrazka wietrznej Holandii dodałabym jeszcze deszcz. Takie standardowe połączenie, szczególnie przyejmne na rowerze właśnie. ?
Spacer po plaży – chyba pierwsza rzecz, jaką załatwię z tej listy 😀
Z Łodzi do najbliższej plaży mam jakieś 380 km, w Dublinie będę miał 5? 7? 🙂 Czad 😀
ano czad, dlatego ja tez dlugo tutaj mieszkalam przy niemla samej plazy
to byl moj widok z balkonu https://mikasia.files.wordpress.com/2011/04/widok-z-okna.jpg
a plaz bedziesz mial mnostwo tutaj do wyboru. Bliskosc morza i gor sprawia ze Dublin jest swietna miejscowka. I co krok jakis mniejszy lub wiekszy park. Fajnie sie zyje, zielono 🙂
Irlandczycy doceniają używanie ich imion w zwrotach, krótka lekcja tych rdzennych: https://www.youtube.com/watch?v=uUteMtNhe3g